Z głębokim żalem i smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci ks. prof. dr. hab. Edwarda Walewandra. Będzie nam bardzo brakować tego wspaniałego kapłana i przyjaciela, doświadczonego działacza pozarządowego z ogromnym doświadczeniem i wiedzą, którą w ciągu ostatnich ponad 30 lat dzielił się z nami. Straciliśmy człowieka, który był dla nas wzorem moralności, empatii i oddania się sprawom i potrzebom innych. Odejście naszego Przyjaciela jest dla nas bardzo bolesną stratą.
Nasza przyjaźń i współpraca sięga początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to Stowarzyszenie Współpracy Polska – Wschód po zmianach i obieraniu nowego profilu swojej działalności zwróciło się do Konferencji Episkopatu Polski o wydelegowanie do współpracy przedstawiciela Kościoła. Wydelegowany duchowny ks. prof. dr hab. Edward Walewander tak to przyjął: „Ponieważ już wcześniej zajmowałem się zaniedbaną od lat problematyką Polaków na Wschodzie i pracowałem w Instytucie Badań nad Polonią i Duszpasterstwem Polonijnym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, zostałem wydelegowany przez mojego biskupa do współpracy ze SWP-W. Dla wielu ówczesnych działaczy obecność kapłana w szeregach Stowarzyszenia była nowością, dlatego obie strony przyglądały się sobie dokładnie, początkowo może dość nieufnie. Z czasem jednak wszelkie lody zdaje się, że pękły. Nawiązana została nie tylko dobra współpraca, ale śmiało można mówić o przyjaźni, która trwa już ponad ćwierć wieku”.
Ksiądz Profesor miał też określony stosunek do słowa „przyjaźń”. Bardzo często mówiąc o naszej siedzibie i nazywając ją wymawiał ją z niesłychaną atencją DOM PRZYJAŹNI. Dla niego ta nazwa była czymś szczególnym: „Przez ten dość długi czas obserwuję z bliska funkcjonowanie Domu Przyjaźni. Pracujący tam ludzie stali mi się bardzo bliscy. Dzielimy razem troski dnia codziennego” i dalej „Z duchem domu trzeba rozmawiać, żeby i on coś nam powiedział. Trzeba się o niego troszczyć, zabiegać jak o drugiego człowieka, jak o sławę czy majątek”. Piszący te słowa znał ich prawdę bowiem głosił ją często jako kapłan publicznie, nie dla poklasku. Ksiądz Edward ujął sens nazwy naszego Domu, także tak: „ Dom przyjaźni ma głębokie korzenie. Można ich szukać między innymi w Biblii, w nowym Testamencie, w domu przyjaciół Jezusa: Marty, Marii i Łazarza w Betanii ( por. J II, I-45).” (Wszystkie cytaty pochodzą z pracy Księdza Profesora p.t. „Dom przyjaźni w Warszawie”.)
W taki sposób nasz Kapelan nadawał nowy sens przyjaźni, otóż, tak jak dobry dom ma dobry fundament i ludzi w nim pracujących i do niego przychodzących, tak i przyjaźń ma być taka sama. Wtedy jest szczera. I tak rodziły się miedzy nami dobre relacje, a nawet przyjaźnie. Spotkanie z Nim zawsze ze szczerym uśmiechem i uwagą do rozmówcy dawał komfort twórczej rozmowy, bez zbędnych barier. Działalność naszego Stowarzyszenia zapewne nie byłaby tak otwarta na wszystkich, tych dla których dobre sąsiedztwo tworzy pozytywną wartość dla obu stron. Zapewne bliskość wschodniej granicy, miejsc w których się wychował i złożona historia pogranicza takim Go uczyniła. Stąd praca we Wspólnocie Polskiej i opieka nad Polakami zamieszkującymi za wschodnią granicą była mu bliska.
Nie sposób wyliczyć zasług dla naszego Stowarzyszenia, dla nas w nim pracujących i działających, którzy nazywają się Jego kolegami, koleżankami a nawet przyjaciółmi, ale jest jedno pewne – będziemy o Nim wspominać, będzie nam Go brakować, będziemy tak po ludzku tęsknić. Pamięć o Jego wspaniałej i łagodnej duszy na zawsze pozostanie w naszych sercach.
Spoczywaj w spokoju nasz Przyjacielu Księże Profesorze Edwardzie.