Dość nieoczekiwanie, acz pożytecznie i udania zainaugurowałem letni sezon urlopowy, wraz z grupą ponad 30 uczestników naukowego spotkania, nie na plaży, a w salonie Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur, w doborowym gronie pracowników tegoż Instytutu, w samym centrum stolicy.
Jakby na podsumowanie całorocznej twórczej pracy – 3 lipca odbyła się tam konferencja naukowa, którą prowadził Ryszard Michalski, dyrektor Instytutu, na temat dylematów rozwojowych polskiej gospodarki, połączona z prezentacją świeżo wydanych trzech raportów, w wersji książkowej, zatytułowanych: „Polityka gospodarcza Polski w integrującej się Europie 2013 – 2014”, „Gospodarka i handel zagraniczny Polski w 2013 roku” i „Koniunktura gospodarcza świata i Polski 2012 – 2015”. To prawdziwe, encyklopedyczne niemal, kompendia wiedzy teoretyczno – analitycznej na użytek naszej praktyki gospodarczej. Warte zresztą upublicznienia, tak w kraju, jak i poza jego granicami. Mógłby, a nawet powinien to uczynić tak resort gospodarki, jak i spraw zagranicznych, w ramach funduszy i działalności promocyjnej. To konkretny wniosek z tego spotkania.
Na tak solidnej bazie – rzeczowe i interesujące były prezentacje tematyczne, ujęte w programie konferencji. A obejmowały one aż siedem zagadnień problemowych, niezwykle aktualnych w obszarze realiów krajowych i światowych. A były nimi:
- ocena zewnętrznego środowiska gospodarczego Polski i popytu zewnętrznego,
- sytuacja ekonomiczna Unii Gospodarczej i Walutowej po kryzysie zadłużeniowym i jej wpływ na gospodarkę i bilans płatniczy Polski,
- diagnoza i prognoza rozwoju polskiej gospodarki i handlu zagranicznego w latach 2013 – 2015,
- ocena działań konsolidujących i prorozwojowych w gospodarce i finansach,
- zmiany kursu złotego – ich uwarunkowania, wpływ na eksport wyrobów przemysłu przetwórczego i sytuację polskiej gospodarki,
- bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Polsce oraz
- problemy rozwoju produkcji, konkurencyjności, innowacyjności i eksportu małych i średnich przedsiębiorstw.
Dodam tylko do tego, że w fazie realizacji programu, zabrakło mi trochę problematyki krajów wschodnich, w tym Rosji, Białorusi i Ukrainy. Została ona, nie wiem, czy świadomie, czy przypadkowo, używając terminologii „mundialowej”, jakby… „wyautowana”. A przecież Rosja, to szósta potęga gospodarcza świata, choć tylko z niespełna 3-procentowym udziałem w globalnym PKB i 10-ty największy eksporter towarów i 16-ty importer.
A skoro już jesteśmy przy statystykach, to warto wiedzieć, że w piątce największych potęg gospodarczych świata – prym wiodą nadal Stany Zjednoczone (udział w globalnym PKB – 19,3%), przed Chinami (15,4%), Indiami (5,8%), Japonią (5,4%) i Niemcami (2,9%).
Według Światowej Organizacji Handlu – największym eksporterem świata w 2013 r. były Chiny (udział 11,8%), przed USA (8,4%), Niemcami (7,7%) i Japonią (3,8%). Polska na tej liście eksporterów zajęła 26 miejsce (1,1%), za Malezją, Tajlandią, Szwajcarią i Brazylią, ale przed INDONEZJĄ, Austrią i Szwecją.
Skoro już z grubsza wiemy, o czym była mowa, wyjątkowo rzeczowa i analityczno – naukowa we wszystkich segmentach i odsłonach – to kilka charakterystycznych informacji i danych ilustrujących substancję merytoryczną oraz impresji z nich wynikających. Ograniczę się jednak tylko do pierwszego i trzeciego tematu, które były przedmiotem mojego szczególnego zainteresowania. A to dlatego, że oba tematy ściśle korelowały ze sobą, łącząc problemy światowe z realiami krajowymi. A o tej współzależności chyba za mało wiemy i mówimy. Koncentrujemy uwagę społeczeństwa, tak w debatach, jak i w mediach, na tematach wtórnych bądź zastępczych, w czym celują zwłaszcza „politykierzy”, a nie na sprawach podstawowych, do których zaliczam gospodarkę, w tym handel zagraniczny.
A więc – ad rem…
Ceniąc autorytet i fachowość prof. Juliusza Kotyńskiego, autora analizy i referenta tematyki dotyczącej charakterystyki „zewnętrznego środowiska gospodarczego Polski i popytu zewnętrznego”, przytoczę in extenso jego wypowiedź. W 2013 roku – wzrost gospodarki światowej spowolnił do 3%, w tym w krajach wysoko rozwiniętych do 1,3%, a w krajach rozwijających się do 4,7%. W gospodarce obszaru euro i innych krajów europejskich – utrzymywały się tendencje stagnacyjne lub słabnąca recesja, wynikające z ograniczenia wzrostu popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego, z powodu wysokiego poziomu deficytu fiskalnego i długu sektora finansów publicznych. Wśród krajów wysoko rozwiniętych – poprawa koniunktury była widoczna w Japonii (odbudowa PKB o 2%) i w Stanach Zjednoczonych (wzrost 2,2%). Była ona spowodowana m.in. stymulowaniem gospodarki i zatrudnienia przy pomocy niekonwencjonalnych środków polityki monetarnej i elastycznych środków polityki fiskalnej. Kraje rozwijające się i o gospodarkach wschodzących – rozwijały się znacznie szybciej od wysoko rozwiniętych, a ich udział w 2013 r. przekroczył połowę produkcji światowej, Jednak i tam doszło do znaczącego wyhamowania wzrostu produkcji i eksportu. A na pytanie o perspektywę tegoroczną – profesor Kotyński odpowiedział. Tu znów zacytuję: MFW i OECD prognozują, że rok 2014 w gospodarce światowej będzie okresem nieco szybszego wzrostu PKB (3,3%), w tym w krajach zaawansowanych gospodarczo 2,2%. Ponad dwukrotnie wyższą stopę wzrostu (5,3%) osiągnąć mogą kraje o gospodarkach wschodzących i rozwijające się. W 2014 r. zwiększy się też (z 3% do ok. 4,3%) stopa wzrostu handlu światowego. Na tym tle – profesor zastrzegł się, że oczekiwania poprawy sytuacji gospodarczej świata i Polski w obecnym roku są jednak obarczone dużym marginesem niepewności. I od razu pojaśnił, że zagrożeniem dla rozwoju i stabilności społeczno – ekonomicznej państw członkowskich obszaru euro i UE, w tym Polski, będzie nadal występowanie wewnętrznych i zewnętrznych czynników ryzyka, związanych z trudną sytuacją finansów publicznych, niskim tempem wzrostu gospodarczego i wysokim bezrobociem, zwłaszcza wśród młodzieży i osób starszych, a także niepewność polityczna w wielu krajach i regionach świata.
O prognozie polskiego handlu zagranicznego na lata 2014 – 2015 mówił, równie konkretnie i rzeczowo, Jan Przystupa z IBRKiK. Z tego, co zdążyłem zanotować wynika, że w 2013 r. wartość polskiego eksportu wynosiła 638,6 mld zł. Oznacza to wzrost o 35,2 mld zł w stosunku do roku poprzedniego, tj. o 5,8%. W tym samym czasie – ceny transakcyjne zwiększyły się o 0,4%. W efekcie – wolumen eksportu wzrósł o 5,4%. Wartość importu wyniosła 648,2 mld zł, co oznacza wzrost tylko o 0,01%. Ceny transakcyjne w tymże roku spadły o 1,6%, a wolumen importu wzrósł o 1,7%. Struktura towarowa eksportu i importu pozostaje praktycznie stała od wejścia Polski do UE. Konkretyzując – w eksporcie w roku 2013 – 14,4% stanowiły dobra inwestycyjne, 34% – towary konsumpcyjne, a 51,6% – dobra zaopatrzeniowe. W imporcie – odpowiednio:15,8%, 20,4% i 63,8%. Niewielkie wahania udziałów w skali rocznej wynikają wyłącznie ze zmian koniunkturalnych.
Oczekiwany wzrost popytu zewnętrznego w latach 2014 – 2015 powinien w sposób znaczący zwiększyć dynamikę wolumenu eksportu towarów – do 6,1% w 2014 r. i do 7,1% w roku 2015,. Jednocześnie – wolumen importu wzrośnie odpowiednio o 7,1% i o 8,2%.
Wszystko to wygląda pięknie i ładnie, a gdzie te tytułowe dylematy? Autorzy wystąpień specjalnie ich nie eksponowali, nie nazywali po imieniu, choć co temat, to dylemat. Może dlatego, żeby zachęcić czy sprowokować do zastanowienia się i myślenia tych, którzy odpowiadają za politykę gospodarczą kraju. A zwłaszcza nad tym, nie tyle co robić, ale jak, by wzmocnić efektywne działania na rzecz rozwoju naszej gospodarki. Bo dylematy, to nic innego jak wybór działań dobrych i najlepszych do osiągania celu. A ten jest znany i jasny – zwiększać dobro dla kraju i ludzi. I tego się trzymajmy! Bo nie sprawdza się znane powiedzenie, by robić tylko to, co się chce, ani w polityce, ani w gospodarce. Intencje, to nie to samo, co konkretne działanie w interesie dobra czy dobrego. Ale to już mój komentarz.